Skargi na fałszywe e-sklepy. Chiński towar zamiast polskiego
W mediach społecznościowych, głównie na Facebooku pojawia się w ostatnim czasie wiele reklam rzekomo polskich e-sklepów. Uwagę przyciągają oferowane niecodzienne, atrakcyjne rabaty. Okazuje się jednak, że zamiast paczki od polskiej marki, klient dostaje kiepski towar, którego nie może zwrócić lub nie otrzymuje nic. Do UOKiK wpłynęło w związku z tym kilkadziesiąt skarg od konsumentów – ustalił portal Wirtualnemedia.pl.
Sklepy online o azjatyckiej proweniencji, podszywające się pod polskie marki, nie są na naszym rynku nowym zjawiskiem. Już w maju eksperci CSIRT NASK ostrzegali przed fałszywymi sklepami internetowymi, które mogą służyć oszustom do wyłudzania wrażliwych danych.
"Kiedy klient zachęcony okazją chce nabyć wybrany produkt, na końcu procesu zakupowego wyświetla mu się formularz z fałszywym panelem do płatności kartą płatniczą. Jeśli poda na nim dane swojej karty, przestępcy wykorzystają je do kradzieży pieniędzy z konta ofiary" - alarmował NASK. Zagrożenie utratą pieniędzy w wyniku takich „okazyjnych” zakupów jest więc dość realne.
Zobacz: Stworzyli 80 fałszywych e-sklepów. Policja zatrzymała 10 osób
Chiński zamiast lokalnego produktu
Mechanizm oszustwa jest dość prosty – zaczyna się od reklamy na Facebooku rzekomo "upadającego" polskiego sklepu. W postach klientów „łowi” się chwytliwymi tekstami; „nasz sklep musi się zamknąć…”; „Wszystko musi zniknąć, a ceny są NAJNIŻSZE W HISTORII…”; „zbliżamy się do bankructwa…”. Czasem oszuści idą dalej i oferują „niezwykłe okazje” – jak zestawy nowych produktów znanych marek za kilka złotych zamiast kilkuset.
Posty uwiarygadniane są komentarzami od rzekomo zadowolonych klientów – tyle że to najpewniej boty, co można sprawdzić po dokładniejszym przejrzeniu profili autorów.
Przykładowe fałszywe e-sklepy i komentarze, fot. skriny z Facebooka, WM
Zwabiony wizją tanich zakupów klient przechodzi więc na stronę sklepu. Tam wszystko wygląda z pozoru standardowo – są ładne zdjęcia, poprawne opisy, nawet logotypy obsługiwanych rodzajów płatności. Z tym, że kiedy zaczynamy szukać kontaktu do sklepu, siedziby firmy, nie znajdujemy żadnego fizycznego adresu z Polski. Za to wpisany jest na przykład adres… wirtualnego biura z Hong Kongu. To już 100-procentowy dowód, że sklep z promocją tylko udaje polską markę.
Na facebookowych fanpejdżach, z których pochodzą reklamy, o zagrożeniu informują już prawdziwi, niedoszli klienci. „Też się nabrałam Uważajcie. Zauważyłam po czasie, że te same rzeczy są na innych stronach, a to oznacza że jest ich więcej” – pisze jedna z internautek. „Oszuści, towar idzie 3 tygodnie i nie doszedł brak zwrotu środków”, „Uważajcie na nich. Długi czas oczekiwania. Towar z Chin. Jakość dramatyczna, rozmiar ma się nijak do oferty” – piszą inni rozżaleni klienci.
Zobacz: UOKiK karze serwis udający e-sklep odzieżowy
UOKiK: kilkadziesiąt skarg na fałszywe sklepy
O sprawie wiedzą już polskie organy regulacyjne. Oto, co w odpowiedzi na pytania Wirtualnemedia.pl pisze Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
„Co prawda w sygnałach od konsumentów nie ma mowy o „rzekomo upadających polskich sklepach, które oferują olbrzymie rabaty”, ale są skargi na sklepy działające według opisanego [w tym artykule - przyp. aut.] wzorca. Konsumenci nie skarżą się w nich na pochodzenie towaru, tzn. że jest chiński zamiast polskiego. Konsumenci są skonfundowani tym, że kupili od podmiotu z Chin, skoro nazwa i treści na stronie sugerowały, że mają do czynienia z polską firmą. To budzi uzasadnione obawy konsumentów o terminy dostaw i ew. procedury reklamacyjne” – informuje nas biuro prasowe UOKiK.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów odebrał już około 50 skarg na fałszywe sklepy wysyłające chiński towar zamiast polskiego, co sugerowano na etapie oferty – dowiedział się portal Wirtualnemedia.pl.
UOKiK apeluje przy okazji o ostrożność przy zakupach online i dokładnym sprawdzaniu, skąd kupujemy towar.
„Niektóre produkty mogą być sprowadzane spoza Unii Europejskiej przez platformy sprzedażowe działające w modelu dropshippingu. Polega on na tym, że konsument ma do czynienia z dwoma przedsiębiorcami. Pierwszy to przeważnie sklep internetowy zarejestrowany w Polsce. Drugi to najczęściej przedsiębiorca z siedzibą na Dalekim Wschodzie np. w Chinach” – wyjaśnia UOKiK.
Zobacz: Prawie dwie trzecie Polaków kupujących online boi się zagranicznych e-sklepów
Co robić w przypadku oszustwa przez e-sklep?
Druga ważna rzecz to weryfikowanie regulaminu internetowego sklepu, gdzie powinno być określona m.in. siedziba sklepu.
„Jeśli sprzedawca jest w Azji, bądźmy świadomi, że reklamację konsumenci będą składać w Azji i mogą mieć problem z jej wyegzekwowaniem. Jeśli zapłaciliśmy kartą, możemy złożyć reklamację do banku i odzyskać pieniądze dzięki tzw. procedurze chargeback”.
Co robić z takimi podejrzanymi stronami? Urząd radzi, by zgłosić adres do firmy hostingowej lub rejestratora domeny. Dane można ustalić na stronie dns.pl lub whois.domaintools.com (dla domen zagranicznych).
Nieuczciwych przedsiębiorców można zgłaszać też do CERT NASK, pod adresem: incydent.cert.pl.
Czujność warto zachować zwłaszcza w gorącym w handlu tygodniu z Black Friday. Może okazać się, że przesyłka z kiepsko uszytą bluzką będzie najmniej dotkliwą konsekwencją nieudanego zakupu.
Jak podał niedawno „Dziennik Gazeta Prawna”, w Polsce działa zorganizowana grupa cyberprzestępców, prawdopodobnie operująca z Chin (na co wskazują na razie poszlaki). Polscy eksperci wykryli, że siatka może prowadzić nawet 10 tysięcy fałszywych sklepów internetowych. Ich głównym celem jest wyłudzenie danych kart płatniczych, które są albo odsprzedawane na czarnym rynku, albo wykorzystywane do nieautoryzowanych przez właściciela transakcji.
Dołącz do dyskusji: Skargi na fałszywe e-sklepy. Chiński towar zamiast polskiego
Tego typu reklamy śmierdzą na kilometr, a giganci IT powinni w końcu brać jakąś odpowiedzialność za co i kogo reklamują (i nie śpieszą się, aby tego typu reklamy usuwać... nawet po zgłoszeniach).