Nie pamiętam kiedy dokładnie rozpoczęła się historia mojej choroby. Jednak patrząc na to z perspektywy czasu mój organizm wysyłał mi sygnały już w okresie dojrzewania. Dopiero teraz dostrzegam pewne objawy, które zlekceważyłem. Mały palec prawej ręki był zawsze zimniejszy niż reszta. Sprawiał dyskomfort w okresie jesienno-zimowym. Kolejnym objawem, który zlekceważyłem, był towarzyszący mi ból - ćmienie w okolicach nerek związane z wysiłkiem fizycznym.
Wiele razy robiłem badania lekarskie. Wyniki nie wskazywały, że coś złego dzieje się z moimi nerkami. Kiedy skończyłem 35 lat pojawił się problem z nadciśnieniem. Chodziłem do lekarza jednak byłem zajęty innymi rzeczami, które były dla mnie ważniejsze. Praca i gonitwa za pieniędzmi całkowicie mnie pochłonęły. Zbagatelizowałem opinie i zalecenia lekarza.
Po upływie kilku lat pojawiła się u mnie dna moczanowa. Przyczyną było nieleczone nadciśnienie, brak odpoczynku, złe odżywianie, niehigieniczny tryb życia. Nagle nastąpiło przyspieszenie choroby. Pojawiły się silne bóle mięśni zwłaszcza pleców. Towarzyszyło mi przewlekłe zmęczenie, które wynikało z zakwaszenia organizmu. Jednak trzeba było dalej pracować i opłacać rachunki. Wciąż nie zmieniłem swoich nawyków żywieniowych, a każdego dnia towarzyszył mi stres. Nie myślałem o swoim zdrowiu i o tym, żeby zadbać o siebie, odpocząć. Dorobiłem się także nadwagi. W końcu moje wyniki były tak dramatyczne, że wylądowałem w szpitalu.
Od 2015 roku jestem pod nadzorem nefrologa, który wytyczył mi ścieżkę życia w związku z pogarszającym się funkcjonowania nerek. Zmieniłem swoje nawyki żywieniowe, ograniczyłem napoje gazowane. Dotrwałem tak do 2018 roku. Wtedy nastąpił postęp choroby. Zaczęły się problemy z oddawaniem moczu, nie mogłem spać, miałem krwotoki z nosa. Mój cały organizm był osłabiony. Pod koniec 2018 roku trafiłem na pierwsza dializę. Spałem po niej ponad 20 godzin. Od tamtego czasu uczęszczam 3 razy w tygodniu na hemodializę. Jestem pod stałą kontrola nefrologa. Oczekuje na transplantacje nerki.
Nie samą chorobą jednak człowiek żyje. Moją największa pasją jest motoryzacja. Pamiętam kiedy miałem 13 lat i pierwszy raz wsiadłem za kółko. Mój tata był posiadaczem Fiata 125p. Kiedy miałem umyć samochód, mój ojciec wyjechał nim z garażu, jednak zapomniał i zostawił kluczki w stacyjce. Nie mogłem się powstrzymać i tak odbyłem swoją pierwszą podróż samochodem po podwórku. Postanowiłem także zaparkować samochód w garażu, co wywołało aprobatę u mojego taty. Mój tata uczył mnie jeździć w plenerze, towarzyszyłem mu również w pierwszych naprawach samochodu. Stało się to moją pasją. Wybór szkoły okazał się oczywisty. Od tamtego dnia motoryzacja towarzyszyła mi na każdym etapie mojego życia. Moja pierwsza praca oraz mój biznes były związane z samochodami. Niestety, choroba przerwała wiele rzeczy w moim życiu. Jednak moja miłość do motoryzacji przetrwała. Mam jeszcze wiele planów z tym związanych. Marzę o podróży po Polsce samochodem, który sam wyremontuję.
Zdecydowałem się opisać swoją historię, ponieważ wierzę, że wszyscy, którzy ją czytacie weźmiecie sobie do serca, że zdrowie jest najważniejsze. Każdy symptom jest godzien uwagi i nie należy niczego lekceważyć. Trzeba się badać i konsultować, żeby nie było za późno.
Dbajmy o siebie i swoich bliskich. Pamiętajmy o odpoczynku, zdrowo się ożywiajmy, uprawiajmy sport, wykonujmy badania profilaktyczne. Obserwujmy i słuchajmy swojego organizmu jeżeli wysyła nam jakieś sygnały- nie bagatelizujmy tego.
Życie i zdrowie mamy tylko jedno i musimy o nie dbać.
Dariusz, pacjent stacji dializ Diaverum