SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Ewa Stankiewicz: Większość polskich mediów to tuba propagandowa PO i Tuska

- Zwolnienie z „RP” autora artykułu o środkach wybuchowych w szczątkach Tupolewa pokazuje, że panują u nas standardy rodem z Białorusi i najczarniejszych czasów komunistycznych - mówi Ewa Stankiewicz, dziennikarka i reżyserka, mająca na koncie m.in. film „Solidarni 2010”.

- Cezary Gmyz - jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy polski dziennikarz śledczy - opisał w swoim artykule opublikowanym na łamach „Rzeczpospolitej” po prostu fakty. Został zwolniony, ponieważ przedstawione przez niego informacje nie zgadzały się z oficjalną linią propagandy rządowej, dotyczącą przyczyn katastrofy smoleńskiej, lansowaną przez premiera Donalda Tuska i jego „dwór” - podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Ewa Stankiewicz.

>>> Cezary Gmyz zwolniony z ”Rzeczpospolitej”

- Mamy w tej chwili kuriozalną sytuację. Gmyz napisał, że w szczątkach Tupolewa znaleziono ślady środków wybuchowych, a Prokuratura Wojskowa podaje sprzeczne informacje. Najpierw twierdzi, że tych śladów nie ma, potem mówi, że te, które są, mogą pochodzić z czasów wojny, czyli de facto nie potwierdza ani nie zaprzecza… Najpierw „szczuje” się na Cezarego Gmyza (choć de facto nie zaprzecza się jego doniesieniom), a potem całą ekipę odpowiedzialną za tę publikację spektakularnie wyrzuca. To wszystko ma również funkcję „prewencyjną”, żeby inni dziennikarze przypadkiem nie próbowali prowadzić w sprawie katastrofy smoleńskiej samodzielnych śledztw - uważa Ewa Stankiewicz.

Ewę Stankiewicz zapytaliśmy m.in. o jej generalną opinię na temat tego, co dzieje się obecnie w polskich mediach. 

- Uważam, że obecnie główne media są tubą propagandową premiera Tuska i PO i to jest główny problem. Platforma Obywatelska rządzi manipulując ludźmi, żerując na ich strachu i kompleksach, z drugiej strony wytwarzając złudne wrażenie, że w Polsce nie ma żadnych problemów i idziemy w dobrą stronę - wyjaśnia Ewa Stankiewicz.

>>> Dla prawie połowy Polaków zwolnienia w "Rzeczpospolitej" to zamach na wolność słowa

Reżyserka i dziennikarka dodaje: „Dzięki burzy wokół artykułu Czarka Gmyza ta konstrukcja została rozszczelniona. Mam nadzieję, że teraz te informacje, które były ukrywane, będą sukcesywnie docierać do opinii publicznej. Cezary Gmyz jest bardzo dobrym dziennikarzem śledczym. Przypomnę, że to on odkrył m.in. aferę hazardową. Bardzo niedobrze, że został zwolniony. Wolałabym, żeby dochodzenie do prawdy nie wymagało takich ofiar”.

Stankiewicz przyznaje, że niektóre media internetowe „próbują zachować godność i starają się mówić o różnych kwestiach w sposób w miarę obiektywny”. - Np. portal wpolityce.pl informuje o takich kwestiach, które w głównych mediach są przemilczane. Po operacji przeprowadzonej na „Rzeczpospolitej”, najpierw po jej wykupieniu, a potem po zniszczeniu jej niezależności, nie widzę teraz medium, które byłoby w pełni niezależne i obiektywne… - mówi Ewa Stankiewicz.

- Radio Maryja zyskało przydomek „toruńskiej rozgłośni Radia Wolna Europa”. Chciałabym tutaj bardzo mocno podkreślić, że przez całe lata nie byłam jakąś wielką entuzjastką mediów Ojca Rydzyka, ale po katastrofie smoleńskiej dostrzegłam ich wielką wartość. Właściwie bezcenną rolę w kształtowaniu społeczeństwa obywatelskiego i w pracy na rzecz wolności słowa, suwerenności Polski. Popularne określenie „toruńska rozgłośnia Radia Wolna Europa” nie pozostaje w obecnej rzeczywistości bez sensu… I za to autentycznie szanuję twórcę tych mediów - przyznaje Ewa Stankiewicz.

Reżyserkę zapytaliśmy także m.in. o jej zdanie na temat pozycji takich mediów, jak „Gazeta Polska”, Gazeta Polska Codziennie” oraz portal niezalezna.pl (Ewa Stankiewicz jest dziennikarką publikująca na łamach tych mediów - przyp. red.). - Są to duże niezależne media starające się rzetelnie opisać polską rzeczywistość - co dziś w Polsce „zniewolonych umysłów” jest bezcenne. Dlatego bez przesady sądzę, że wraz z innymi niezależnymi mediami - „Gazeta Polska Codziennie” odgrywa rolę nie tylko szerzenia wolnego słowa, ale rolę stanowiącą dla zaczynu demokracji w Polsce - mówi Stankiewicz.

Z Ewą Stankiewicz rozmawialiśmy o jej ocenie tego, co dzieje się w mediach publicznych.
 - Uważam, że media publiczne to swoista Stajnia Augiasza i nikomu jeszcze nie udało się uporządkować tego, co się tam dzieje. Próbował to zrobić Bronisław Wildstein, ale bardzo szybko się go pozbyto. TVP jest pewnego rodzaju skansenem i powiem szczerze, że nie wiem, czy w ogóle jest możliwe uporządkowanie tego, co się tam dzieje - zauważa Stankiewicz.

Reżyserka przyznaje, że - jej zdaniem - najbardziej praktycznym rozwiązaniem, dającym gwarancję pluralizmu w każdych warunkach byłby jawny i przejrzysty podział wpływów w telewizji publicznej. - Np. środowisko rządzące odpowiadałoby za Jedynkę, a największa siła opozycyjna za Dwójkę - proponuje Ewa Stankiewicz.

- Zauważam jednak tutaj jeszcze jeden problem. Wszyscy mówią o TVP, tymczasem mamy jeszcze dwie duże prywatne telewizje, które mówią tym samym fałszywym tonem, ponieważ powstały ze środków postkomunistycznych służb. To też jest wielki problem. Potrzebujemy w tym momencie nowej prywatnej telewizji (nie jednej), która zrównoważyłaby ten monopol informacyjny (spójną manipulację), jaki panuje obecnie na polskim rynku. Na pewno powinna to być duża, profesjonalna, rzetelna telewizja informacyjna - powiedziała nam Ewa Stankiewicz.


 Z Ewą Stankiewicz, polską reżyserką, scenarzystką i dziennikarką rozmawiamy m.in. o wpływach politycznych w polskich mediach, podejściu dziennikarzy do kwestii wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej oraz jej planach dotyczących realizacji nowych reportaży i filmów dokumentalnych oraz fabularnych.


Krzysztof Lisowski: Na początek chciałbym Pani pogratulować Nagrody im. Jacka Maziarskiego, którą otrzymała Pani niedawno za film dokumentalny „Krzyż. Solidarni 2010 część druga”. Jest Pani zadowolona z tej nagrody?

Ewa Stankiewicz: Oczywiście! Jestem szczęśliwa. Ma dla mnie znaczenie, czyjego imienia jest ta nagroda, jak wielkie osobowości były w jury i w gronie kandydatów (więcej na ten temat).

Jury napisało w swoim uzasadnieniu, że nagrodę otrzymała Pani m.in. za „heroiczną walkę o wolność słowa oraz budzenie narodowej solidarności w oporze przeciwko kłamstwu smoleńskiemu”. Jak Pani ocenia w tym świetle nagonkę na dziennikarza Cezarego Gmyza, który na łamach „Rzeczpospolitej” opublikował artykuł o obecności środków wybuchowych na pokładzie Tupolewa, a potem został zwolniony?

Cezary Gmyz – jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy polski dziennikarz śledczy – opisał po prostu fakty. Został zwolniony, ponieważ przedstawione przez niego informacje nie zgadzały się z oficjalną linią propagandy rządowej, dotyczącą przyczyn katastrofy smoleńskiej, lansowaną przez premiera Donalda Tuska i jego „dwór”. Mamy w tej chwili kuriozalną sytuację. Gmyz napisał, że w szczątkach Tupolewa znaleziono ślady środków wybuchowych, a Prokuratura Wojskowa podaje sprzeczne informacje. Najpierw twierdzi, że tych śladów nie ma, potem mówi, że te, które są, mogą pochodzić z czasów wojny, czyli de facto nie potwierdza ani nie zaprzecza… Najpierw „szczuje” się na Cezarego Gmyza (choć de facto nie zaprzecza się jego doniesieniom), a potem całą ekipę odpowiedzialną za tę publikację spektakularnie wyrzuca. To są standardy rodem z Białorusi i najczarniejszych czasów komunistycznych. To wszystko ma również funkcję „prewencyjną”, żeby inni dziennikarze przypadkiem nie próbowali prowadzić w sprawie katastrofy smoleńskiej samodzielnych śledztw.

W ciągu ostatnich dni wydano m.in. kilka oświadczeń (choćby SDP), w których wyraża się oburzenie z powodu zwolnień w „Rzeczpospolitej”. Jaki długofalowy wpływ na media będzie miała ta sytuacja?

Myślę, że w perspektywie długofalowej artykuł Czarka Gmyza przyczyni się do wyjaśnienia zagadki katastrofy smoleńskiej. Uważam, że obecnie główne media są tubą propagandową premiera Tuska i PO i to jest główny problem. Platforma Obywatelska rządzi manipulując ludźmi, żerując na ich strachu i kompleksach, z drugiej strony wytwarzając złudne wrażenie, że w Polsce nie ma żadnych problemów i idziemy w dobrą stronę. Dzięki burzy wokół artykułu Czarka Gmyza ta konstrukcja została rozszczelniona. Mam nadzieję, że teraz te informacje, które były ukrywane, będą sukcesywnie docierać do opinii publicznej. Cezary Gmyz jest bardzo dobrym dziennikarzem śledczym. Przypomnę, że to on odkrył m.in. aferę hazardową. Bardzo niedobrze, że został zwolniony. Wolałabym, żeby dochodzenie do prawdy nie wymagało takich ofiar.

Jest Pani postrzegana jako osoba, która w bardzo krytyczny sposób patrzy na otaczający nas świat i dokumentuje Pani to m.in. w swoich filmach. Jak Pani ocenia aktualną polską rzeczywistość?

Wielu Polaków budzi się codziennie rano i stwierdza, że w Polsce wszystko jest w porządku, ponieważ w sklepach mamy pełne półki, a pięknie ubrani w garnitury i uśmiechnięci panowie z telewizji utwierdzają ich w przekonaniu, że jako kraj nie mamy żadnych problemów. Tymczasem według mnie, rządy Tuska są niezwykle groźne dla naszego państwa, dla ekonomii i bezpieczeństwa obywateli. Na naszych oczach dokonuje się sukcesywna utrata suwerenności Polski. Po katastrofie smoleńskiej, która – nie możemy tego wykluczyć – była zamachem i atakiem na Państwo Polskie wraz z eliminacją głowy państwa, nastąpiło gwałtowne poszerzenie wpływów rosyjskich w naszym kraju, w tym swego rodzaju sowietyzacja naszego życia. Nagle mamy jakąś niepokojącą liczbę samobójstw ludzi, którzy krytykują władzę. Ta sowietyzacja życia dotyczy również mediów.

Co Pani ma dokładnie na myśli mówiąc o sowietyzacji naszego życia oraz sowietyzacji mediów?

Sowietyzacja to pewien rodzaj terroru umysłowego i fizycznego. Już mówiłam o znikających ludziach niewygodnych dla władzy – w Rosji to jest na porządku dziennym – tam morduje się masowo dziennikarzy niewygodnych dla władzy – społeczeństwo na to pozwala, bo samo jest sterroryzowane. W Polsce wszystkich przeszkolonych przez NATO dowódców armii naszego państwa, którzy zginęli w Smoleńsku, zastąpiono dowódcami przeszkolonymi w ZSSR. Tam przecież nie szkolono ludzi, aby kierowali suwerenną armią – tylko skolonizowanym wojskiem. Sowietyzacją jest także brak szacunku dla życia ludzkiego, dla wartości i autentycznych autorytetów. Barbarzyństwo i przemoc wobec słabszych, wobec osób w żałobie, sikanie na znicze. Brak odpowiedzialności ludzi władzy przed prawem, brak przejrzystości życia publicznego, skorumpowanie sądów na rzecz usług wobec władzy. Wreszcie cenzura w mediach.

Twierdzi Pani, że w naszym kraju prawie w ogóle nie ma mediów niezależnych. Dlaczego?

Niektóre media internetowe próbują zachować godność i starają się mówić o różnych kwestiach w sposób w miarę obiektywny. Np. portal wpolityce.pl informuje o takich kwestiach, które w głównych mediach są przemilczane. Po operacji przeprowadzonej na „Rzeczpospolitej”, najpierw po jej wykupieniu, a potem po zniszczeniu jej niezależności, nie widzę teraz medium, które byłoby w pełni niezależne i obiektywne… Nie wiem, czy Pan wie o tym, że Radio Maryja zyskało przydomek „toruńskiej rozgłośni Radia Wolna Europa”. Chciałabym tutaj bardzo mocno podkreślić, że przez całe lata nie byłam jakąś wielką entuzjastką mediów Ojca Rydzyka, ale po katastrofie smoleńskiej dostrzegłam ich wielką wartość. Właściwie bezcenną rolę w kształtowaniu społeczeństwa obywatelskiego i w pracy na rzecz wolności słowa, suwerenności Polski. Popularne określenie „toruńska rozgłośnia Radia Wolna Europa” nie pozostaje w obecnej rzeczywistości bez sensu… I za to autentycznie szanuję twórcę tych mediów.

Powiedziała Pani o tym, że obecnie główne media są tubą propagandową premiera Tuska i PO. Tymczasem kilka lat temu, kiedy u władzy był PiS, wielokrotnie pojawiały się opinie, a nawet kłótnie o to, jakoby główne stanowiska np. w mediach publicznych miały być obsadzane z rozdania tamtej partii… Mieliśmy więc też swego rodzaju tubę propagandową...

Absolutnie bym tego nie porównywała i nie mówię tego z powodu moich przekonań lub poglądów politycznych, ale na podstawie obserwacji i faktów. Wbrew oficjalnej propagandzie, która chce usprawiedliwić swoje panoszenie się, nie ma najmniejszej nawet analogii pomiędzy tym, co się działo za rządów PiS a tym, z czym mamy do czynienia za rządów PO. W tym momencie przytłaczająca większość polskich dziennikarzy to osoby będące tubą propagandową PO i premiera Tuska. Naczelny propagandzista 3. Rzeczpospolitej (to jest oczywiście moje zdanie) – Tomasz Lis – pracuje w telewizji publicznej teraz, ale pracował tam też za czasów tzw. „prawicowej władzy”. To jest jeden z koronnych dowodów na to, że za rządów PiS nie mieliśmy do czynienia z tak dramatyczną sytuacją, jak obecnie. Obecnie mamy rzeczywistość, kiedy dziennikarstwo stało się narzędziem władzy.

Ale np. zapewne pamięta Pani sytuację z początku 2010 roku, kiedy funkcję szefa radiowej Trójki objął prawicowy Jacek Sobala. Po tym, jak zwolnił część dziennikarzy został oskarżony o czystki oraz o to, że próbuje zrobić z Trójki tubę propagandową dla PiS-u…

Tu trzeba by wymienić nazwiska – kogo on zwolnił. Nie chcę wypowiadać się na temat Trójki, jednak spora część obecnych gwiazd dziennikarstwa to funkcjonariusze ideologiczni, którzy z dziennikarzami nie mają nic wspólnego. Generalnie chybiony jest podział na dziennikarzy prawicowych czy lewicowych. Dziennikarze to tacy, którzy albo patrzą na ręce władzy albo tacy, którzy na te ręce nie patrzą, a czasem przekupieni (niekoniecznie bezpośrednio pieniędzmi) promują nieuczciwe posunięcia władzy. W tej chwili mamy do czynienia z propagandzistami, a nie z dziennikarzami… Rządzą nami skorumpowani gangsterzy – którzy zapewniają bezkarność mafiozom (co widać po głośnych wyrokach sądowych ostatnich tygodni). Nasza rzeczywistość aż roi się od afer. Prawdziwi dziennikarze, którzy rzetelnie opisują rzeczywistość, starają się tropić kolejne afery i patrzą krytycznym okiem na władze, zostali z tego mainstreamu zwolnieni. I jeśli chodzi o proporcje, czy skalę zjawiska – to tak wielka cenzura nie miała chyba w Polsce po 1989 roku precedensu. Obecnie niemal wszyscy ci dziennikarze, którzy próbowali być niezależni i przygotowywali materiały różniące się od opinii władzy, zostali powyrzucani… Ze wszystkich mediów głównego nurtu, z prasy, radia i z telewizji.

Jak Pani postrzega takie media, jak „Gazeta Polska”, „Gazeta Polska Codziennie” oraz np. portal niezalezna.pl? Przeciwnicy tych mediów od zawsze uważają, że pracują tam nie dziennikarze, tylko propagandziści...

Jak to w propagandzie bywa – zamienia się pojęcia i odwraca znaczenia. Pełen nienawiści Urban przed laty z uśmiechem oskarżał o nienawiść księdza Popiełuszkę. Rzeczywistość była taka, że ksiądz wierny był takim wartościom, jak miłość i szacunek do drugiego człowieka. Zginął, zamordowany przez chorych z nienawiści mocodawców Urbana. Teraz też: ci, którzy do bólu uprawiają propagandę – zwalczają jednocześnie wszelkie przejawy niezależności i... także odwracają pojęcia. A kiedy słowa tracą sens, ludzie tracą wolność... „Gazeta Polska” i Gazeta Polska Codziennie”, portal niezalezna.pl to duże niezależne media starające się rzetelnie opisać polską rzeczywistość – co dziś w Polsce „zniewolonych umysłów” jest bezcenne. Dlatego bez przesady sądzę, że wraz z innymi niezależnymi mediami – „Gazeta Polska Codziennie” odgrywa rolę nie tylko szerzenia wolnego słowa, ale rolę stanowiącą dla zaczynu demokracji w Polsce.

Polski rynek mediów to nie tylko media publiczne, ale także wiele mediów prywatnych, które z zasady są pozbawione wpływów politycznych. Co Pani myśli o mediach prywatnych?

Nigdy duże prywatne media nie są pozbawione wpływów politycznych. Ważne jest jednak, żeby zachować przyzwoitość (nie wciskać bezczelnej ściemy – jak w przypadku relacjonowania katastrofy smoleńskiej i śledztwa) oraz żeby te wpływy polityczne były zrównoważone wieloma stronami. Wszystkie największe prywatne polskie telewizje wywodzą się ze środków finansowych pokomunistycznych służb. Nie wiem, czy Pan zauważył, ale obecnie wielkie prywatne telewizje i rozgłośnie radiowe oraz media publiczne jakoś „dziwnym trafem” mówią jednym głosem… Wystarczy włączyć i porównać wiadomości z jednego dnia z mediów mainstreamowych, publicznych i prywatnych oraz we wspomnianych wcześniej Radiu Maryja i TV Trwam. Zachęcam do eksperymentu przez kilka dni i do samodzielnego wyciągnięcia wniosków. Okazuje się, że w tych głównych mediach pewne bardzo ważne tematy oraz zjawiska społeczne na dużą skalę zostają całkowicie przemilczane… Spójnie przemilczane! A pewne zdumiewająco mało znaczące fakty są spójnie pompowane. Przykłady można mnożyć, choćby kwestia wyjazdu kilku tysięcy osób z Polski na Węgry, o tym się nie mówiło wcale… Uważam, że w najbogatszych mediach prywatnych od samego początku znaleźli się ludzie z rozdania po Okrągłym Stole i tak jest do dziś. Ci ludzie zawsze będą bronić swoich interesów. Telewizja publiczna jest tak naprawdę też od samego początku w rękach ludzi z układu, który kolaborował z komunistami za czasów Okrągłego Stołu. Z nielicznymi krótkimi okresami, które były próbą zrównoważenia, wprowadzenia do mediów cywilizowanych standardów – co zawsze kończyło się wielkim wrzaskiem propagandzistów walczących o swoje interesy.

A media publiczne? Jak Pani je postrzega? Co Pani zdaniem należałoby zrobić, aby uporządkować tam sytuację?

Uważam, że media publiczne to swoista Stajnia Augiasza i nikomu jeszcze nie udało się uporządkować tego, co się tam dzieje. Próbował to zrobić Bronisław Wildstein, ale bardzo szybko się go pozbyto. TVP jest pewnego rodzaju skansenem i powiem szczerze, że nie wiem, czy w ogóle jest możliwe uporządkowanie tego, co się tam dzieje. Być może najbardziej praktycznym rozwiązaniem – dającym gwarancję pluralizmu w każdych warunkach byłby jawny i przejrzysty podział wpływów w telewizji publicznej. Np. środowisko rządzące odpowiadałoby za Jedynkę, a największa siła opozycyjna za Dwójkę. TVP zawsze była strefą wpływów postkomunistów oraz już od wielu lat ludzi Platformy Obywatelskiej (kontynuatorki Unii Wolności – według wielu świadectw – siedliska tajnych współpracowników komunistycznej SB). Zauważam jednak tutaj jeszcze jeden problem. Wszyscy mówią o TVP, tymczasem mamy jeszcze dwie duże prywatne telewizje, które mówią tym samym fałszywym tonem, ponieważ powstały ze środków postkomunistycznych służb. To też jest wielki problem. Potrzebujemy w tym momencie nowej prywatnej telewizji (nie jednej), która zrównoważyłaby ten monopol informacyjny (spójną manipulację), jaki panuje obecnie na polskim rynku. Na pewno powinna to być duża, profesjonalna, rzetelna telewizja informacyjna.

Ma Pani na koncie wiele filmów dokumentalnych, jak choćby uhonorowany ogromną liczbą nagród film „Trzech kumpli”, „Solidarni 2010” czy też filmy fabularne, takie, jak „Dotknij mnie”. Nad czym Pani teraz pracuje?

Kończę w tej chwili film dotyczący wielkiej wyprawy Polaków na Węgry. Pracuję także nad scenariuszem filmu fabularnego o katastrofie pod Smoleńskiem, ale na ten temat nie chcę na razie mówić.

Może Pani powiedzieć kilka zdań o filmie dotyczącym wyprawy Polaków na Węgry?

To było wydarzenie, o którym dzieciaki będą uczyć się w podręcznikach historii. Coś, czego nie da się opisać słowami. Spróbuję obrazem...

Zrealizowany przez Panią w 2010 roku film „Solidarni 2010” wzbudził wiele kontrowersji (zarzucano mu m.in. brak obiektywizmu, selektywne wybieranie wypowiedzi czy np. podpowiadanie rozmówcom). Rada Etyki Mediów uznała, że Jan Pospieszalski w prowadzonych przez siebie relacjach przeżyć ludzi przychodzących w dniach żałoby pod Pałac Prezydencki naruszył wszelkie zasady. Patrząc na sprawę z perspektywy czasu czy uważa Pani, że te zarzuty były słuszne?

Film „Solidarni 2010” był przedmiotem nagonki mainstreamowych mediów i środowisk związanych z reżimową władzą. Oceniała nas Rada Etyki TVP, w skład której wchodzili dziennikarze zatrudnieni w TVP w stanie wojennym! Tu wszystko jest postawione na głowie! Film oddaje wiernie nastrój tamtych dni. Montaż był jak najbardziej reprezentatywny wobec nagranego materiału. Cały problem polega na tym, że ludzie w filmie nie mówili tego, „co trzeba” tylko to, co myśleli.

Moje ostatnie pytanie: uważa Pani siebie za dziennikarkę obiektywną?

Rzetelną, subiektywną i indywidualną :-)

O rozmówcy
Ewa Stankiewicz – polska reżyserka, scenarzystka i dziennikarka. Absolwentka Państwowej Wyższej Szkole Filmowej w Łodzi i polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Jej film „Dotknij mnie” otrzymał główną nagrodę w Konkursie Polskiego Filmu Niezależnego na 28. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W 2008 roku zrealizowała film dokumentalny „Trzech kumpli”, za który otrzymała szereg nagród, w tym m.in. Nagrodę Główną Wolności Słowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, a także nagrody im. Dariusza Fikusa oraz im. Andrzeja Woyciechowskiego. Jest autorką kontrowersyjnego filmu dokumentalnego „Solidarni 2010”, dokumentującego reakcje Polaków po katastrofie smoleńskiej. Założycielka i prezes Fundacji „Dobrzem że jesteś”, pomagającej osobom ciężko chorym i umierającym, prezes Stowarzyszenia Solidarni 2010. Dziennikarsko związana obecnie m.in. z „Gazetą Polską Codziennie” oraz z portalem niezależna.pl.

Dołącz do dyskusji: Ewa Stankiewicz: Większość polskich mediów to tuba propagandowa PO i Tuska

78 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
immoderate
Jaki jest sens przeprowadzania wywiadu z taka osobą i zadawanie jej takich pytań?
Przecież tam Pani jest stronnicza, i nie jest żadnym autorytetem który powinien wypowiadać się w kwestiach wolności mediów..
Solidarni 2010 był pod każdym względem beznadziejny, i trudno żeby osoba z takim iq wypowiadała się inaczej niz krytykując PO oraz popierając PiS
0 0
odpowiedź
User
rybka
Obiektywizm, prawdomówność, moralność to słowa bardzo często używane, ale zupełnie nie rozumiane przez tę tubę „prawdziwych Polaków”
0 0
odpowiedź
User
20cm
pani Ewa potrzebuje miłości, bo oszaleje do reszty! Pani Ewo ja zapraszam!
0 0
odpowiedź